Danuta Wachowska
Pokonaj swój strach przed życiem. Zamień ego na Jaźń i bądź radosnym, spełnionym człowiekiem
Ego twórcą lęku
Pokonanie lęku i ego jest dosięgnięciem swojej własnej istoty i rdzenia życia. Ego, to korona na głowie a mądre Księgi udręka. Korona czasem złota a często cierniowa, która wbija się w głowę. Pycha i samoudręczenie na przemian atakują naszą Jaźń.
Jeśli czegoś nie znamy, to czujemy lęk przed doświadczeniem nieznanego wymiaru życia. Można uznać, że lęk wytwarzany jest przed nieznaną przyszłością. Pasje i przyzwyczajenia ograniczają nasze zdolności rozwoju, wprowadzając odrętwienie mózgu.
Jeszcze większy lęk istnieje w przeszłości. Jeśli mamy wyrzuty sumienia, że coś zrobiliśmy „złego” w naszej ocenie, to żyjemy podszyci strachem. Boimy się, że poniesiemy konsekwencje swojego czynu. Bardzo duży lęk istnieje u przestępców i w ludziach uzależnionych. Szukają oni ucieczki przed samym sobą. Zbyt duży lęk prowadzi często do samobójstwa lub depresji.
Nie da się uciec od siebie! My to całość. Nasze ciało, umysł i Duch.
Przyczyną lęku jest zatem przeszłość i przyszłość. To, co tak naprawdę w rzeczywistości nie istnieje. Jest tylko czas teraz i on jest prawdziwy. Wszystko poza tym to wytwór nierzeczywisty naszej wyobraźni. Jest to świat wyobrażeń ego.
EGO jest iluzją, która produkuje lęki. Następstwem lęku są choroby psychosomatyczne i depresje oraz choroby psychiki. To pożywka ego. Przyczyną wszystkich nieszczęść jest niewiedza. Ego bardzo dba, aby nie do puścić do poznania Prawdy o sobie.
Pokonaniem ego, jest pokonanie siebie samego w iluzji życia. Tylko odpowiednia wiedza pozwoli uwolnić się od ego. Wiedza jest śmiercią dla ego, dlatego nie jest ono tym tematem zainteresowane.
Atrybutem ego jest pycha. Każdy osąd powstaje z pychy! Jest się wówczas lepszym i mądrzejszym od innych. Dyrektor czy prezydent kraju jest bardzo mały przy wielkim EGO. Jakże to podnosi prestiż ego, być lepszym od prezydenta. Można obrzucać innych wszystkimi inwektywami! Cóż za radość dla ego i korona złota na głowie.
Nie sądźcie a nie będziecie sądzeni – tak brzmią słowa Pisma Świętego. Żadne ego prawdziwa religia nie interesuje. Jeśli już, to dlatego aby być lepszym od innych.
Pokonywanie ego jest staraniem poprzez własne sumienie upodobnić się do Boga. Stawać się całością z części samodzielnie oddzielonej od wszystkich. Najważniejsze jest oczyszczenie, gdyż ego to wszelki brud ciała i duszy. Umiłowanie czystości, oznacza umiłowanie boskości.
Mam możliwość przebywania z ludźmi, którzy bardzo solidnie pracują nad pokonywaniem swoich słabości, nad pozbywaniem się ego. Są to bardzo mili i przyjaźni oraz niezmiernie kontaktowi ludzie. Pracują w systemie MLM, gdzie zamiast współzawodnictwa jest współpraca. To system pracy na Złoty Wiek. Życzliwość i radość są u nich na pierwszym miejscu. Samo przebywanie z nimi napawa radością i napełnia mądrością, którą sami przekazują. To wielka nadzieja, że ten świat można przy pomocy takich ludzi jeszcze uratować. Dzięki im za to, za odwagę bycia człowiekiem a nie ego.
Elastyczność a nie sztywność są podstawową cechą człowieka bez ego. Pod wpływem ciepła, z lodu powstaje woda w organizmie. Woda rozlewa się na wszystkie strony, natomiast lód daje sztywność i formę. Ciepło rozpuszcza wodę strukturalną oraz wiele kwasów z których powstawały dawniej kryształki. To one stanowiły ciernie w koronie i kłuły do bólu nasze stawy i inne organy ciała.
Ciepłych i elastycznych ludzi spotykam z Firmy AKUNA, która wprowadza na nasz kraj suplementy diety do oczyszczania i napełniania organizmu witaminami i minerałami. Ci ludzie, którzy od kilku lat sami oczyszczają swoje ciała, potrafią odsłonić się z najbardziej gorzkiej przeszłości. Uczą innych jak nie popełniać starych błędów.
Człowiek oczyszczony z toksyn ciała, a szczególnie z kwasów, pozbywa się kolców z organizmu i korony cierniowej na głowie. Nie kłuje ani siebie ani innych zazdrością czy złością. Pozbył się ego, którego siedzibą były toksyny.
Ego jest zanieczyszczeniem świątyni naszego ciała i umysłu. Czyste ciało, daje czyste myśli i zdrowie. Brudne ciało, daje negatywne myśli i choroby organizmu. Jeśli nie będziemy przez kilka lat sprzątać swojego mieszkania, to zarośniemy w przysłowiowym „brudzie”. To samo zjawisko występuje w ciele i umyśle.
Ego, to toksyny naszego ciała, które tworzą lęki, że ktoś to wreszcie zobaczy. Stąd rodzi się ukrywanie, jako brak jawności życia, którym cieszą się ludzie bez ego. Sztywność ciała pochodzi z wypełnienia klejem astralnym przestrzeni wewnątrz atomów, pomiędzy jądrem a elektronami. Powstaje fala akustyczna w postaci fononów. Zjawisko to opisałam w mojej książce „Symfonia Przebudzenia”, która jest dostępna w księgarniach Internetowych.
Ludzie z rozbuchanym ego mają potrzebę ciągłego mówienia o niczym. Fale akustyczne wręcz wylewają się z nich na zewnątrz. Ciało nie wytrzymuje naporu energii fononów. Alkoholicy, którzy cierpią na przerost ego, mówią bez przerwy. Często sami do siebie. Podobne zjawisko występuje u osób psychicznie chorych. Człowiek w lęku ma potrzebę ciągłego mówienia, wylewania z siebie fononów! W podenerwowaniu krzyczy i opowiada ciągle to samo. Nie słucha nikogo!
Uczyć się to słuchać innych. EGO się nie uczy. Ono wszystko wie najlepiej!
Co chcę tworzyć sobą?
Lęk czy radość życia i emanować ciepłem wokół siebie. Zdrowy człowiek, to taka osoba, która zna siebie. Ze swojej przeszłości wyciąga wnioski i uczy innych omijać znane sobie błędy. Pokonywanie ego i lęków, jest naszym podstawowym obowiązkiem, aby stać się człowiekiem świadomym.
Danuta Wachowska http://www.danuta.stronawww.eu/ Artykuł pochodzi z http://artelis.pl/artykuly/9799/ego-tworca-leku
czwartek, 24 listopada 2011
Po co żyjemy?
Krzysztof Piotr Kina
z talerza codzienności, łyżką uważność, okruchy dnia, okraszone miłością, przyprawione tolerancją przeżuwamy świadomie rosnąc w swym odsłoniętym uświadomieniu. Aż do wszechogarniającej wolności istnienia....
Po co żyjemy? Skąd takie pytanie? Wczoraj, dużo czasu zainwestowałem w działalność biznesową - to nie to. To nic nie daje. Fakt, jest satysfakcja, gdy uda się zrobić coś, zrealizować jakiś projekt, ale też jest to takie jakieś puste... Bez smaku... Wszystko, dlatego, że nie ma ludzi...a żyjemy po to by się integrować, by się komunikować, by się wspólnie bawić, synergicznie współdziałać, współtworzyć... Jeżeli jesteśmy samotni, nastawieni tylko na samodzielne działanie to będzie nam się źle działo.
Życie to smakowanie każdej chwili. To przenikanie każdego momentu swoim umysłem. To rozpoznawanie śladów swej działalności. To rozpoznawanie swych intencji. To odkrywanie tego, kim się jest i gdzie się jest... Dochodzenie do wielu ciekawych odkryć... Życie to łapanie pyłku krążącego w powietrzu w rozgrzany letni dzień.... to łapanie babiego lata.... To wąchanie kwiatów, to zachwyt nad normalną codziennością... To jest życie. Jestem obecny w tu i teraz, doświadczam tego, że myślę, że piszę, że stukam na klawiaturze... Doświadczam tego procesu myślowego, który zachodzi w mojej głowie.. Zapisuje myśli, które się pojawiają, których przecież nie wymyśliłem... Zaprosiłem je do swego umysłu zasiadając z intencją napisania tego tekstu... Skąd one się biorą? Kto mi je podsuwa? Z jakiego nieprzebranego oceanu myśli i idei one pochodzą? Kim ja jestem, że mam do niego dostęp? Jakże jest szczęśliwy każdy myślący, bo przecież samym tym bierze współudział we wspaniałym procesie zwanym życiem - istnieniem.
Więc, po co żyjemy? Temat jest szeroki jak rzeka. Żyjemy dla siebie na wzajem. Żyjemy dla relacji. Żyjemy, aby wspólnie się o siebie ostrzyć, szlifować, budować. Żyjemy w społeczeństwie i jesteśmy na wskroś społeczni a jak to wygląda teraz? Teraz, dzięki telewizji i ogólnemu brakowi wiedzy o nas samych zmykamy sie w czterech ścianach, włączamy telewizor i zapadamy się w odmóżdżającej rozrywce... Zapadamy coraz bardziej w ego iluzję samotności. Ktoś nam wmówił, że sukcesem jest zrobienie pieniędzy i kariery, ŻE PO TO ŻYJEMY...., a że duża plazma na ścianie, wszelkie gadżety elektroniczne to symbolizują więc zatracamy się każdym tego przejawem... a życie to coś znacznie więcej niż nowy telewizor czy samochód...
Po co są związki? Związki nam pozwalają rozumieć coraz lepiej siebie samych. Związki sprawiają, że zaczynamy dostrzegać, że coraz mniej jest tego, co nas różni od innych a co raz więcej wspólnych rzeczy. Związki sprawiają, że zaczynamy oduczać się egoizmu. Związek to odważna wyprawa na poszukiwanie prawdy o nas samych. Jasne. Nie tylko związkiem można odkryć tę prawdę... Właściwie to nie znam ludzi, którzy będąc w związku odkryli Prawdę! Jeżeli ktoś ją odkrył i urzeczywistnił to zazwyczaj był samotny, samodzielny, samowystarczalny, ale... Nie miał kłopotów ze związkami i był samotny, bo chciał, bo taki był jego wybór a nie, dlatego, że nie potrafił utrzymać związku. Więc życie to też i związki i choć są w nich różne chwile to zawsze, nawet w tych trudnych chwilach a może nawet właśnie najbardziej w tych trudnych chwilach związki pomagają wznieść się w swej samoświadomości.
Więc, po co żyjemy? By się realizować? By się rozwijać... By z pomysłem i autorefleksją zasiadać przed stołem dnia codziennego i spożywać świadomie i z namysłem nasze potrawy, które nam kucharz Życiem zwany nałożył... Delektujmy się tymi potrawami i nie starajmy się jeść za szybko i niedbale... To wywołuje niestrawność.... Do tego właśnie odnosi się gdzieś tam wbity w podświadomości przekaz "nie odchodź od stołu do póki wszystkiego nie zjesz... To grzech zostawić jedzenie na talerzu..." To właśnie chodzi o naszą codzienność... "Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj...." Każdy nasz oddech, każda chwila, każda reakcja mniej lub bardziej świadoma to kolejne kęsy, które przeżuwamy.... Wszystko to sprawia, że rośniemy, że jesteśmy, co raz to bardziej i bardziej świadomi...
Żyjmy tu dla siebie na wzajem. Jesteśmy tu jeden dla drugiego. Jednym z większych pomieszań naszego wieku, naszych czasów jest wszechobecna alienacja, znieczulica... Brak umiejętności komunikacyjnych... Nie potrafimy się wspólnie i bez zażenowania śmiać. Nie potrafimy dawać bez oczekiwań i brać bez zobowiązań... I po to by się tego nauczyć też żyjemy...
Żyjemy, aby zrównoważyć nasze męskie i żeńskie aspekty, bo gdzieś tam, w wyższym stanie świadomości nie będzie płci... Płeć jest teraz tu i my jej używamy, aby lepiej się uczyć, aby bardziej doświadczać polaryzacji, ale to też jest tylko narzędziem, które dobre Życie nam daje dla naszej nauki....
I żyjemy tu też, aby uwolnić się od zaklętego tańca kata i ofiary. Aby uwolnić się od winy, poczucia grzechu, małości... Aby odnaleźć swe czyste boskie Korzenie... Swe prawdziwe dziedzictwo... To jest droga świadomości, droga radości, droga niewinności... Droga coraz większego uwalniania się do ego... Droga odnajdywania części samego siebie w całym świecie i... Jedno, co mnie urzekło... Nie ma mocy w nas.. My jesteśmy w mocy i jej wynikiem, jej dzieckiem, jej kreacją... Jak uważasz, że moc jest w Tobie to uważaj... Bo wstrząsać będzie....
Po co żyjemy? By słuchać muzyki w ten pochmurny dzień, by pisać to wszystko, by czerpać radość z istnienia w Boskim świecie... By się śmiać i smucić. By cierpieć i świętować... To wszystko to klasy, lekcje dla naszej świadomości... Po co żyć? Bo to niesamowita frajda!
"W życiu piękne są tylko chwile" śpiewał Rysiek... Niech te chwile trwają wiecznie dla Ciebie... I całego Twego świata.
Z serdecznym pozdrowieniem Przyjacielu, Przyjaciółko
Drogowskaz - do świadomego Życia...
Oridea.net - Inspiracje
Artykuł pochodzi z http://artelis.pl/artykuly/12629/po-co-zyjemy
Autor Krzysztof Piotr Kina
z talerza codzienności, łyżką uważność, okruchy dnia, okraszone miłością, przyprawione tolerancją przeżuwamy świadomie rosnąc w swym odsłoniętym uświadomieniu. Aż do wszechogarniającej wolności istnienia....
Po co żyjemy? Skąd takie pytanie? Wczoraj, dużo czasu zainwestowałem w działalność biznesową - to nie to. To nic nie daje. Fakt, jest satysfakcja, gdy uda się zrobić coś, zrealizować jakiś projekt, ale też jest to takie jakieś puste... Bez smaku... Wszystko, dlatego, że nie ma ludzi...a żyjemy po to by się integrować, by się komunikować, by się wspólnie bawić, synergicznie współdziałać, współtworzyć... Jeżeli jesteśmy samotni, nastawieni tylko na samodzielne działanie to będzie nam się źle działo.
Życie to smakowanie każdej chwili. To przenikanie każdego momentu swoim umysłem. To rozpoznawanie śladów swej działalności. To rozpoznawanie swych intencji. To odkrywanie tego, kim się jest i gdzie się jest... Dochodzenie do wielu ciekawych odkryć... Życie to łapanie pyłku krążącego w powietrzu w rozgrzany letni dzień.... to łapanie babiego lata.... To wąchanie kwiatów, to zachwyt nad normalną codziennością... To jest życie. Jestem obecny w tu i teraz, doświadczam tego, że myślę, że piszę, że stukam na klawiaturze... Doświadczam tego procesu myślowego, który zachodzi w mojej głowie.. Zapisuje myśli, które się pojawiają, których przecież nie wymyśliłem... Zaprosiłem je do swego umysłu zasiadając z intencją napisania tego tekstu... Skąd one się biorą? Kto mi je podsuwa? Z jakiego nieprzebranego oceanu myśli i idei one pochodzą? Kim ja jestem, że mam do niego dostęp? Jakże jest szczęśliwy każdy myślący, bo przecież samym tym bierze współudział we wspaniałym procesie zwanym życiem - istnieniem.
Więc, po co żyjemy? Temat jest szeroki jak rzeka. Żyjemy dla siebie na wzajem. Żyjemy dla relacji. Żyjemy, aby wspólnie się o siebie ostrzyć, szlifować, budować. Żyjemy w społeczeństwie i jesteśmy na wskroś społeczni a jak to wygląda teraz? Teraz, dzięki telewizji i ogólnemu brakowi wiedzy o nas samych zmykamy sie w czterech ścianach, włączamy telewizor i zapadamy się w odmóżdżającej rozrywce... Zapadamy coraz bardziej w ego iluzję samotności. Ktoś nam wmówił, że sukcesem jest zrobienie pieniędzy i kariery, ŻE PO TO ŻYJEMY...., a że duża plazma na ścianie, wszelkie gadżety elektroniczne to symbolizują więc zatracamy się każdym tego przejawem... a życie to coś znacznie więcej niż nowy telewizor czy samochód...
Po co są związki? Związki nam pozwalają rozumieć coraz lepiej siebie samych. Związki sprawiają, że zaczynamy dostrzegać, że coraz mniej jest tego, co nas różni od innych a co raz więcej wspólnych rzeczy. Związki sprawiają, że zaczynamy oduczać się egoizmu. Związek to odważna wyprawa na poszukiwanie prawdy o nas samych. Jasne. Nie tylko związkiem można odkryć tę prawdę... Właściwie to nie znam ludzi, którzy będąc w związku odkryli Prawdę! Jeżeli ktoś ją odkrył i urzeczywistnił to zazwyczaj był samotny, samodzielny, samowystarczalny, ale... Nie miał kłopotów ze związkami i był samotny, bo chciał, bo taki był jego wybór a nie, dlatego, że nie potrafił utrzymać związku. Więc życie to też i związki i choć są w nich różne chwile to zawsze, nawet w tych trudnych chwilach a może nawet właśnie najbardziej w tych trudnych chwilach związki pomagają wznieść się w swej samoświadomości.
Więc, po co żyjemy? By się realizować? By się rozwijać... By z pomysłem i autorefleksją zasiadać przed stołem dnia codziennego i spożywać świadomie i z namysłem nasze potrawy, które nam kucharz Życiem zwany nałożył... Delektujmy się tymi potrawami i nie starajmy się jeść za szybko i niedbale... To wywołuje niestrawność.... Do tego właśnie odnosi się gdzieś tam wbity w podświadomości przekaz "nie odchodź od stołu do póki wszystkiego nie zjesz... To grzech zostawić jedzenie na talerzu..." To właśnie chodzi o naszą codzienność... "Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj...." Każdy nasz oddech, każda chwila, każda reakcja mniej lub bardziej świadoma to kolejne kęsy, które przeżuwamy.... Wszystko to sprawia, że rośniemy, że jesteśmy, co raz to bardziej i bardziej świadomi...
Żyjmy tu dla siebie na wzajem. Jesteśmy tu jeden dla drugiego. Jednym z większych pomieszań naszego wieku, naszych czasów jest wszechobecna alienacja, znieczulica... Brak umiejętności komunikacyjnych... Nie potrafimy się wspólnie i bez zażenowania śmiać. Nie potrafimy dawać bez oczekiwań i brać bez zobowiązań... I po to by się tego nauczyć też żyjemy...
Żyjemy, aby zrównoważyć nasze męskie i żeńskie aspekty, bo gdzieś tam, w wyższym stanie świadomości nie będzie płci... Płeć jest teraz tu i my jej używamy, aby lepiej się uczyć, aby bardziej doświadczać polaryzacji, ale to też jest tylko narzędziem, które dobre Życie nam daje dla naszej nauki....
I żyjemy tu też, aby uwolnić się od zaklętego tańca kata i ofiary. Aby uwolnić się od winy, poczucia grzechu, małości... Aby odnaleźć swe czyste boskie Korzenie... Swe prawdziwe dziedzictwo... To jest droga świadomości, droga radości, droga niewinności... Droga coraz większego uwalniania się do ego... Droga odnajdywania części samego siebie w całym świecie i... Jedno, co mnie urzekło... Nie ma mocy w nas.. My jesteśmy w mocy i jej wynikiem, jej dzieckiem, jej kreacją... Jak uważasz, że moc jest w Tobie to uważaj... Bo wstrząsać będzie....
Po co żyjemy? By słuchać muzyki w ten pochmurny dzień, by pisać to wszystko, by czerpać radość z istnienia w Boskim świecie... By się śmiać i smucić. By cierpieć i świętować... To wszystko to klasy, lekcje dla naszej świadomości... Po co żyć? Bo to niesamowita frajda!
"W życiu piękne są tylko chwile" śpiewał Rysiek... Niech te chwile trwają wiecznie dla Ciebie... I całego Twego świata.
Z serdecznym pozdrowieniem Przyjacielu, Przyjaciółko
Drogowskaz - do świadomego Życia...
Oridea.net - Inspiracje
Artykuł pochodzi z http://artelis.pl/artykuly/12629/po-co-zyjemy
Autor Krzysztof Piotr Kina
Subskrybuj:
Posty (Atom)